Petra logistycznie
Kiedy zastanawiałam się nad wyborem hotelu w Wadi Musa głównym warunkiem dla mnie była jak najbliższa lokalizacja od wejścia do zabytkowej Petry. Dlatego wybraliśmy Petra Moon Hotel. I mogę go z całą duszą polecić. Lokalizacja jest idealna. Spędziliśmy tam 2 noce i to dosłownie – tylko noce. Pierwszego wieczoru zaliczyliśmy „Petra by Night” i nie wiem czy dałabym radę wrócić do hotelu, gdyby był on chociaż o jeden krok dalej… Więc bardzo się cieszyłam ze swojego wyboru. Hotel ten może i nie jest najtańszy w okolicy, ale jest warty każdego grosza. Jak ktoś wariuje za przekąskami bliskowschodnimi, chodzi mnie przede wszystkim o zestawy zwane „mezze”, to w tym hotelu jest to po prostu przepyszne.
Całe spektrum hoteli i hosteli w Petrze można sprawdzić na moim ukochanym TripAdvisor. Polecam tą stronę. Jeszcze nigdy nie pomyliłam się wybierając noclegi, bazując na opiniach podróżników z tej strony.
Dla tych, którzy zamierzają zaliczyć „Petra by Night” – bilety się kupuję w Visitor Center i lepiej kilka godzin wcześniej. Panowie z hotelowej recepcji właśnie dla nas te bilety zamówili, musieliśmy je tylko przed wyjściem odebrać z recepcji. Więc, to było bardzo miłe z ich strony.
A teraz o rzeczach jeszcze bardziej logistycznych.
Jak dojechać do tej Petry? To jest ważna sprawa. Podzielę się własnymi przeżyciami, być może komuś się przydadzą. Do Petry wyruszyliśmy z nad Morza Martwego. Po drodze był wąwóz Wadi Mujib. Cały czas nie wierzę, że tam byłam! Jest fenomenalny! Więc, po spacerze po pachy w wodzie ale z nadmiarem radości i zadowolenia wsiedliśmy do samochodu, aby jechać dalej do Petry. Plan był taki aby trzymać się drogi 65 (Dead Sea Highway) i tak jechać do samego dołu. Ale niestety (a może jednak nie było aż tak źle) po drodze był jeszcze skręt na zamek w Al-Karak. Raczej tak naprawdę – ruiny zamku… Oczywiście skręciliśmy.
Droga wąska, cały czas idzie w górę, coraz wyżej i wyżej. Zmiana wysokości i ciśnienia jest tak szybka, że zatkało nam uszy. Na reszcie docieramy do zamku… Nie żałuję tej wizyty, ale każdemu kto się zastanawia, lub ze względu na czas musi wybrać: albo zwiedzić ten zrujnowany zamek krzyżaków albo zobaczyć coś innego, powiem, że nic nie stracicie jak go nie zobaczycie. Po wyjściu z zamku popatrzyliśmy na mapę i zmieniliśmy plan – postanowiliśmy jechać drogą 35 (to słynna droga królewska, kiedyś jeden z najważniejszych szlaków handlowych – King’s Highway). Niestety dla nas to była pomyłka. Nie jestem w stanie nawet stwierdzić ile kilometrów udało nam się po niej przejechać i czy to w ogóle była ta droga…nawigacja zwariowała…my prawie też.
Utknęliśmy w jakimś miasteczku czy wiosce, w której na drodze nic się nie ruszyło prawie przez 40 minut! Tylko piesi łazili między samochodami, a droga była sparaliżowana. Kiedy udało się zrobić kilka metrów do przodu zawróciliśmy na przeciwny pas i pojechaliśmy chyba z 10 km do tyłu aby skręcić na 50-ke, a stąd – na 15-ke, która jest prostą, szybką drogą, bo leci jak strzała przez pustynie, dla tego i nazwa – Desert Highway. Dalej już było bez przygód. Dojechaliśmy późnym wieczorem, a jeszcze czekała na nas Nocna Petra…